|
Fe! |
Przypomniałem sobie dzisiaj straszną historię. O strasznej czarownicy, i w dodatku – strasznie rudej. Rude miała nie tylko włosy, ale w środku też taka była, no wiecie – taka zepsuta, jakby zardzewiała, ruda. Ale koniec tego gadania, otwórzcie sobie piwko i czytajcie dalej.
Kiedy płynąłem statkiem z Chin, to ani w głowie mi było trafić do polskiego Empiku. Chciałem do Niemiec, gdzie piwko pije się pod chmurką (i nie można dostać za to madnatu), i gdzie się zarabia prawdziwą ełropejską walutę. Ale kiedy dobiliśmy statkiem do brzegu, zdarzyło się coś, co sprawiło, że zmieniłem zdanie.
Na brzegu siedział taki jeden Hans i miał w ręku bardzo gustowną reklamówkę. Pomyślałem, że swój człowiek, ja też sobie z taką chadzam, podejdę, zagadam, poopowiada mi jak tutaj w Niemczech się kombinuje. I wiecie co? Usłyszałem straszną historię, która nie pozwoliła mi tam zostać (a potem był już tylko ostatni przystanek w Polsce).
Siostra Hansa, Greta, bardzo lubiła się malować, kiedy była małą dziewczynką. Dzieci nie dostawały wtedy dużego kieszonkowego, więc kupowała najtańsze szminki, brokaty, purdy, no i takie tam inne (ja to bym sobie czipsy kupił, też chemia, a jaka dobra!) Greta mogła sobie kupić tylko jeden kosmetyk na miesiąc. Pewnego dnia zabrała sprzed nosa szminkę takiej szalonej babie…
Ninę znało całe miasto. Bardzo lubiła robić zdjęcia w sklepach, wymachiwać rękami, kupować kosmetyki, no i przede wszystkim o nich mówić. Miała też fijoła na punkcie zdrowego jedzenia, ale o tym mówiła rzadziej. Kiedy ktoś zrobił coś nie po jej myśli, od razu robiła się czerwona jak burak.
No właśnie. I kiedy Greta zabrała jej szminkę sprzed nosa, kobieta zamieniła się w czarownicę i zabrała dziewczynkę do lasu.
Hans poszedł szukać siostry. Nie było no trudne, bo czarownica wdepnęła w wielką kupę i jej ślady były dość wyraźne. Zaprowadziły go do marmurowego domku, do którego zapraszał wielki, drewniany napis: Nina Vita! Przed okno zobaczył, że domek był wewnątrz drewniany, a wszystkie sprzęty są takie eeee naturalne. Była też wielka drewniana klatka!
Hans po cichu wszedł do domku i wtedy zobaczył, że ruda czarownica karmi dziewczynkę kalarepą, białą rzepą i że nie daje jej glutenu. W dodatku zafarbowała jej włosy na rudo. Tego było już za wiele, musiał ratować siostrę. Dosypał do gara z zupą trochę glutenu, pomieszał wszystkie kremy jakie miała i poszedł po Gretę. Niestety zła kobieta w tym momencie go przyłapała i zamknęła w drewnianej klatce.
Makijaż czarownicy miał już te 45 minut i zaczął odpadać, więc poszła go zmienić. Kiedy czarownica posmarowała twarz mieszanką kremów Hansa, zrobiła się czerwona jak burak, a koloru tego nie dało się zmyć. Już, już chciała go ukarać, ale zaburczało jej w brzuchu, więc podeszła do gara z zupą i zjadła łyżkę zupy z glutenem. Potem czym prędzej wybiegła do toalety. Wtedy Greta znalazła piłę, którą przepiłowała klatkę Hansa i razem uciekli na miotle.
Odkąd czarownica przypomina buraka, uciekła z okolicy i wraca tylko w czasie największych promocji. Wtedy sklepy zaopatrują się w dużo towaru, tak aby nikt nie wykupił jej ostatnich sztuk kosmetyków. Od wielu lat nikogo nie porwała, ale mamy nadal straszą swoje za wcześnie malujące się córki czarownicą.
Historia Hansa kazała mi płynąć dalej. Lubię włóczyć się po nocach i oglądać hotstessy na promocjach... I jak kiedyś wykupię jej ostatnie piwko (przecież skoro lubi zdrowe rzeczy, to musi je pić), to… to… zamknie mnie w klatce i będzie kazała jeść pietruszkę, fu!