Byłem kiedyś za zakupach, no i oglądałem sobie winka, i piwka, i wódeczki... każdy trunek z każdej strony. Tutaj Chateł, tam Carbonara, obok Dżim i Dżony, półkę niżej Alzas, Tukaj i Champań, dalej browarki, Wyborna, Soplis... czułem się jak w njebie. Trochę się bałem, bo te półki takie delitakne były, a mój zadek lekki nie jest (a przecież codziennie chodzę do sauny i oglądam panienki), ale ciekawość wzięła górę nad rozumem.
Takie wielkie jebudu było, że uciekłem co sił i od tej pory biorę to, co stoi na najdolniejszych półkach (chyba że komuś z koszyka uda mi się jakiegoś Chateła złowić).
Ostatnio szarpnąłem się na luksusy - wziąłem najdroższe! Najdroższe z najdolniejszej! Poniżej pretenzuję jak wygląda... Oto QuiTania!
Ach ten smak... Niby półsłodka, a jednak nieco wytrawna. Niepozorna, a bardzo smaczna. Aż trudno mi uwierzyć, że nie zakwalifikowali jej o półkę wyżej. Na koniec dało się wyczuć lekki aromat siareczki, ale nie zepsuło to wrażenia. QuiTania jest smaczna. I Tania.
Jak tylko nazbieram trochę drobniaków z zamków, fonnatt i spod mostów, to lecę po kolejną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz