Wiecie co?! Wiecie co dzisiaj się stało?!
Zamkli mnie w lodówce. Chip... :( Otworzyli ją, bo chcieli coś tam wyciągnąć, no a ja szybciutko pobiegłem po piwko. Stało zaraz na pierwszej półce. Już myślałem, jak to fajnie będzie pooglądać Gwiezdne Wojny z takim zimniutkim napojem, a tu bach! Drzwi się zatrzasnęły i zostałem sam w zimnej lodówce. W krótkich spodniach. Nawet u Mikołajów, z którymi kiedyś pracowałem, nie było tak zimno.
Płaczę sobie, i marznę, i tak już myślałem, że na śmierć zamarznę, a tu nagle widzę... Murzyn z lodówki! Ten, co to światło gasi i zapala, a czasem to nawet z niej podjada. Wiecie, co on robił z jajami?! Albo marchewką? Fe! A potem zjadł trochę kiełbasy (bo była otwarta, a on nie miał siły sam niczego otworzyć), polizał lód zamrażarki, i zaczął opalać się pod tym światłem, co to je zapala.
Tak się dziwiłem i dziwiłem temu co widziałem, że aż zapomniałem, jak było mi zimno. Nagle drzwi lodówki znowu się otworzyły, Murzyn się schował, żeby nikt nie widział jak się obija, a ja szybciutko wyskoczyłem na podłogę ze swoim piweczkiem. Idę oglądać Gwiezdne Wojny.